Wyjazd weekendowy rzeczywiście udał się w 100%. A przynajmniej zaplanowana trasa została dobrze zrealizowana. Wszystko siadło jak należy oczywiście nie obyło się bez opóźnień.
Wyjazd zacząłem od Tunelu gdzie miałem godzinę na przesiadkę, zrobiłem kilka zdjęć żeby uwiecznić stację przed zmianami. Potem była przesiadka w Sławkowie gdzie połowa pasażerów przesiadła się do busa a druga połowa - czyli ja została na peronie w oczekiwaniu na pociąg. W Dąbrowie dosiadł Artur i zjechaliśmy do Katowic. Dalej Regio do Krzeszowic gdzie w budynku dworca spotkała nas niemiła Ochroniarka
. Przejazd nocnym Uznamem do Krzyża był znośny, do Wrocławia jechaliśmy z jakimiś chłopakami z ojcem którzy nie siedzieli na swoich miejscówkach efektem czego od Wrocka pewnie stali. Za to my od siedziby okręgu 100 mostów jechaliśmy z aktorami ze spalonego teatru
. Heppner dosiadający w Poznaniu nie wiedział na co się pisze, gdyby wiedział z jakimi kosztami wiąże się ta podróż w ogóle nie ruszałby się z domu. Koszta tej imprezy przerosły jego i oczekiwania i możliwości finansowe więc nie liczcie że na forum szybko się pojawi. Wreszcie udało się przejechać Rzepin - Międzyrzecz chociaż nie obyło się bez perturbacji bo zahaczyliśmy szynotrybem o samochód. Do Stargardu część podróży przespałem, potem zjazd do Koszalina dyskotekowym Regio. Urodzinowa impreza jednego z biesiadników przeniosła się do chlewni a wszystko zakończyło się nagłym hamowaniem, wywaleniem z pociągu i wezwaniem policji. Po nocy w Warszawie dobił Kloze z którym jak na niedziele przystało pojechaliśmy do Częstochowy. Spacer na Stradom szybko minął, podobnie jak podróż do Ostrowa. Dla zabicia czasu zjechaliśmy na jedną z Kaliskich stacji której nazwy do końca nie mogliśmy zapamiętać. Do Wałbrzycha Miasto zjechaliśmy wieczorem, tam przeskok do Karkonoszy i znów budzimy się rano w stolicy. Tym razem towarzyszył nam Kamil a od Dęblina Karol. Spacer na lotnisko, mimo iż dotarliśmy tam szerokim kręgiem również dobrze wspominam. Pusty kibel do Lublina również mnie nie zaskoczył. Potem szybka przesiadka w Dęblinie i do Radomia. Artur od rana był dość wrogo nastawiony w stosunku do SOKów ale w pociągu do Radomia wyraźnie odpuścili. Potem w zjechaliśmy do Góry Kalwarii, niestety spore opóźnienie wykluczyło możliwość zjazdu o sensownej porze do Rudy. W samej Górze Kalwarii niewiele się dzieje jednak najważniejszy obiekt był - sklep
. W Warszawie pożegnaliśmy Kamila i zjechaliśmy CMKą do Krakowa.
Chciałbym jeszcze raz podziękować wszystkim, z którymi miałem przyjemność widzieć się na szlaku, do następnego razu.
W zmodyfikowanej wersji odbył się również wyjazd do Zagórza, konkretnie byłem tam wraz z Kamilem w środę 27.02. Do Zagórza dotarliśmy autobusem, na szczęście nie był to bus więc ponad 5 godzinna podróż jakoś minęła, ale pod koniec już mi się nie wygodnie siedziało. Zostaliśmy wyrzuceni na wiadukcie, przy światłach w sumie to dobrze dla nas bo pod spodem były tory a obok dworzec w Zagórzu pod którym stał SA109. Widząc szynobus odetchnąłem z ulgą. Poszlajaliśmy się trochę po mieście, byliśmy na dworcu w Zagórzu nowym, który wyglądem niewiele się różni od dworca "starego". Zahaczyliśmy sklep i uderzyliśmy w stronę pociągu. Mieliśmy jeszcze trochę czasu więc dość dokładnie obadaliśmy dworzec. Byłem pewien że będziemy jedynymi klijentami na całej trasie. No ale trochę pasażerów wbijało. Prędkość niestety na tej linii nie powala, trudno znaleźć zalety kolei na tym odcinku. Brak oferty pasażerskiej (2 pary w ciągu dnia), do tego fatalna prędkość szlakowa no i linia wijąca się wzdłuż wzniesień sprawiają że ciężko zdecydować się tutaj na pociąg, po za tym dokąd i dla kogo? Samochodem z Zagórza/Sanoka/Krosna do Rzeszowa jedzie się 1.5-2 godzin a pociągiem 4,5h a podejrzewam że właśnie stolica Podkarpacia jest głównym celem podróżnych. Oferta leży zresztą podobnie jak z Jasła do Rzeszowa. Tam jednak szynobus się zapełnił - kolejarzami. Generalnie byłem chyba jedynym nie kolejarzem na pokładzie. Z Rzeszowa odjechaliśmy prawie 20 min po planie więc obawiałem się, że i tak długa podróż ulegnie jeszcze wydłużeniu. W Dębicy wysiadł Kamil a ja nadal miałem 20 minut w plecy. Jednak długi planowy postój w Tarnowie pomyślnie wpłynął na redukcję opóźnienia. Dziękuję za wyjazd i pozdrawiam