Powoli zaczynają pojawiać się relacje z Jazdy, co oznacza, że PeKiPa wraca do formy po wyczerpującej podróży:) Mój udział bym skromniejszy niż zazwyczaj, gdyż dosiadłem się dopiero w sobotę, niemniej jednak moje uczestnictwo w "Zmianie RJ",
obfitowało pełną paletą barw:) Ale po kolei:
Pierwszą (miłą) niespodzianką była obecność Foresta w Kindze - spodziewałem się Ciebie w zupełnie innym miejscu i czasie. Do Warszawy zleciało szybko na gadce szmatce. W stolycy szybkie uzupełnienie paliwa w Złotych Tarasach, potem sprint do MaCa - niestety po raz kolejny oscarowe kanapki były nieczynne:( Szkoda, że Piotrek zaszalał (jak zeznał przez telefon) poprzedniego dnia i nie mógł się z nami spotkać - groziło by to stygmatami. Notabene z podobnego powodu w jeździe zabrakło Heppnera - Aj! Waj! @Heppenerze, może i Michał się nad tobą nie pastwił, ale kto wie, może jeszcze przyjdzie mi ochota jakąś choćby małą szpileczkę Ci wbić pod żeberka...
Skoro już mowa o osobach, których nie spotkałem, to żałuję, że nie udało mi się uścisnąć rąk reprezentacji Zachodniopomorskiego Okręgu PKP-Jazdy.
Wróćmy jednak do Warszawy - jesteśmy już na dworcu zachodnim. Znów po ciemku i we mrozie czekamy na pociąg "do ZOO"
Podziwiamy metamorfozę jaką przeszła W-Wa Wola - teraz to już jest peron 8. Nocny KM do Działdowa ma swój klimat - mimo monitoringu niektórzy pasażerowie piją i palą. Większość zamyka się na długie chwile w ciemnym kiblu, ciemnym bo "ktoś właśnie wykręcił żarówkę":) Ale są też tacy zawodnicy, którzy bez krempacji ćmią fajeczki na korytarzu. Najwięcej ubawił nas dres, który pierw sobie spokojnie spał na podłodze, a gdy już sobie wypoczął, dostał jakiegoś adhd. Przysiadł się do Agenta na minutkę, potem gdzieś polazł, ale reklamówki z cennym dobytkiem (w środku jakiś wino marki wino) zapomniał zabrać. Motał się to w tą, to w tamtą stronę. Przesiadał z miejsca na miejsce. Gdy go zaczepił kondzio i zapytał gdzie ma bagaż, drechu zareagował instynktowną agresją - O co Panu chodzi? Konduktor - Troszczę się o Ciebie chłopie. - Troszcz się o siebie - odpyskowuje dresik i dodaje pod nosem - Pedał... Finał akcji z dresiarzem to bełt zarzucony między siedzenia tuż za mną i Ptakiem - dzięki temu, że byliśmy blisko pawia udało mi się go nagrać w dobrej "rozdzielczości", co fajniejsze teksty usłyszycie w audiorelacji, którą sporządziłem. Notabene "Zmiana RJ 2012" była chyba pierwszą PKP-Jazdą na której nie zrobiłem ani jednego zdjęcia, pomimo że miałem przy sobie aparat, zapasowe baterie i statyw
Ale na pocieszenie miałem też dyktafon, tak więc tym razem wytężcie uszy - @Zając, ty nastaw słuchy
Audiorelacja ze zmiany RJ 2012 (czas: 5:07)W pierwszej scenie słychać jak ziomale dobijają się do kibelka, w którym agent przeprowadzał wieczorne ablucje. Potem słychać głównego bohatera dresika i konduktora, któremu należy się nagroda za mega cierpliwość. W dalszej części usłyszycie kolejnego aktora - Baca, dosiadł się w Warszawie do naszego przedziału gdy jechaliśmy już Monciakiem-Krupówką. Agent już przysypiał a rano wspominał, że Baca kojarzy mu się tylko z tym, że miał śmiech jak Gargamel. Miłą niespodzianką w Warszawie był telefon od Klozego, który pojawił się w naszym pociągu, ale nie mógł nas znaleźć. Kloze - plus dla Ciebie, tym razem zrobiłeś niespodziewajkę nie wtajemniczając nikogo w temat
Kloze zasiadł na przeciwko Bacy. Pierw było zabawnie. Góral opowiadał kawały, chwalił się swoimi butami i popijał piwka. Z czasem jednak zaczęło się żyżyyżżżyy... i Baca zasnął, ale sen miał nie spokojny i ciągle Klozego a to kopnął, a to szturchnął nogą. Zniecierpliwiony Kloze przesiadł się, co po kilkunastu minutach okazało się taktycznym błędem, bo Baca nagle "przewrócił" się na bok i zaczął sobie mościć swoją torbę na kolanach Klozego - a na torbie ułożył sobie głowę i zachrapał błogo. Kloze błyskawicznie zareagował odpychając dziada w stronę korytarza, ale bezwład zwłok nie pozostawiał złudzeń - Kloze wrócił potulnie na poprzednio zajmowane miejsce na przeciwko Bacy. A ja z Ptakiem przeszliśmy do ofensywy wyciągając nogi, podtykając je Bacy praktycznie pod nos. Spał więc jak niemowlę
Dobrze, że agent butów nie zdjął, bo wtedy budzili by nasz cały wagon w Zakopanem
Kraków o poranku - mroźno i rześko. Dzień zapowiadał się wspaniale. Odprowadziliśmy Klozego na PKS skąd miał RegioBusa do Katowic. Było trochę czasu więc wstąpiliśmy do dworcowego baru na kawę, herbatę i ciepłe śniadanie. Kto by pomyślał, że ciepły posiłek miast wzmocnić może człowieka wyłączyć z obiegu na pół dnia - po raz kolejny zawiodłem się na fasolce po bretońsku. Nie dość, że smakowała jak rozwodniona ścierka, to jeszcze siadła mi na żołądku i zaraz po wejściu do TLKi, musiałem skorzystać z WC, pomimo wyraźnego zakazu, że na stacji nie wolno. Siku wstrzymasz, z kupką poczekasz, ale od pawia ucieczki nie ma niestety. Nie dość, że podziębiony to jeszcze struty - całą drogę do Przeworska przespałem, z małymi przerwami na wydalanie górnym i dolnym otworem ciała... Zmodyfikowaliśmy plan podróży - ja wylogowałem się z 3 kilometrowego spaceru, głównie ze względu na moje gardło. Jeśli chodzi o żołądek to nawet liczyłem na ten spacer, bo to by mnie mogło rozruszać i otrzeźwić. Nagle okazało się, że Ptaku też nie ma ochoty na spacerowanie w mroźny poranek i kolektywnie podjęto decyzję, że jedziemy do Przeworska. Jedynie Bilet Świętokrzyski miał jaja i postanowił realizować "Plan podróży, który nie podlega dyskusji" - @Bilet, Zawsze mi imponuje ta twoje dziwna, bo dziwna, ale za to dziwna determinacja - Szacun!
Zimne Przeworskie powietrze trochę mnie otrzeźwiło, ale na poczekalni świeżo wyremontowanego dworca było tak gorąco, że znów zmułę zacząłem łapać. Na szczęście był ten dworcowy bar z bardzo miłą barmaneczką - dwie frytki, które zjadłem jako self test dla mojego żołądka były początkiem mojego zmartwychwstania. W samą porę, bo najbardziej nastawiałem się na przejazd IR trasą przez Staszów. Po jakiejś godzinie odżyłem i mogłem już rozszczelnić Perełki, które wiozłem od Krakowa. W kiblelklku Kolei Dolnośląskich była faktycznie dość zaskakująco spora frekwencja, co cieszy, bo ja także kibicuję temu połączeniu. Na szczęście ludzi nie było full, tak więc mogliśmy przebierać w miejscach i z czasem przeprowadziliśmy się do chlewni, gdzie siedział Goral/Kiblofan - MK z Mysłowic. Rolę KOwca przejął Michał, który opisać może każdy centymetr tego szlaku. Podróż zleciała nam nadzwyczaj szybko.
W Kielcach postałem chwile jeszcze na peronie i pobiegłem na MPK. PeKiPa postała sobie trochę dłużej na stacji w Kiecach, bo nie było podmiany drużyny - odjazd dano, gdy ja byłem już w domu i grzałem dupkę przy kominku
Rozpisałem się strasznie, to chyba przez ten brak fotek
Mimo, że byłem krótko, bawiłem się przednio. Mimo, że fasolka wyłączyła mnie na kilka ładnych godzin to i tak mam co wspominać. Tak więc kolejną PKP-Jazdę mogę zaliczyć do udanych. Dzięki wszystkim za udział, także tym których nie było mi dane spotkać.
PS:
Bar na Regionalnym Dworcu Autobusowym (RDA) w Krakowie omijajcie szerokim łukiem - chyba, że chcecie łukiem zarzucać pawie!@Hepper, Postanowiłem Ci jednak odpuścić winy - fakt, Śląsk był robiony na twoją prośbę, ale mi czepiać się nie wypada, wszak i ja dołączyłem do PeKiPy w sobotę i na Ślunsku nie byłem. uPIEKŁO Ci się
@Patryk i Paulina, Mam nadzieję, że PeKiPa zrobiła na Was dobre wrażenie i że ochrzczono Was jak należy? Liczę, że na wiosnę uda nam się spotkać ponownie na szlaku PKP-Jazdy. Pozdrawiam
@agentEU07, Na twoje szczęście interWINTER raczej nie dojdzie do skutku, tak więc nikt nie będzie prześladował Cię hasłem: "Idzie luty, szykuj buty!"
@Góral, Mam nadzieję, że na wiosnę dołączysz do PeKiPy choćby na jakiś odcinek trasy