Środkowo-Wschodni Okręg PKP-Jazdy

Środkowo-Wschodni Okręg PKP-Jazdy zainaugurował swoją działalność!
I Wyprawa - Sochaczewska Wąskotorówka
Ekipa: Ewa, Piotrek, Karol
W sobotę, 1 października uczestniczyliśmy w przejeździe Sochaczewską Koleją Muzealną, połączonym ze zwiedzaniem muzeum i piknikiem przy ognisku.
Relacja Karola:
Wyjechałem z Lublina o 4:55, aby ok. 7:30 być na dworcu wschodnim w Warszawie. Tam spotkałem się ze znajomymi z Grupy Poetyckiej "WARS" - Ewą oraz Piotrkiem. Razem pojechaliśmy KM-em do Sochaczewa. Pociągiem tym przybyło sporo uczestników imprezy. Była ona skierowana przede wszystkim do emerytowanych pracowników kolei. Kolega Piotr, dzięki swojemu działaniu jako wolontariusz w Muzeum Kolejnictwa, zdobył zaproszenia, za co należy mu się stokrotne dzięki.

Ok. 9:30 dotarliśmy do sochaczewskiego muzeum kolei wąskotorowych, oddziału Muzeum Kolejnictwa w Warszawie. Po godzinie 10:00 wyjechaliśmy pociągiem retro w kierunku Puszczy Kampinoskiej. W planach było, aby nasz skład ciągnął parowóz, ostatecznie okazało się, że podłączony został Rumun Lxd2. Za to wagony były bardziej stylowe, wewnątrz wykończone drewnem. Podróż odbyliśmy na miejscach siedzących, przy oknie. Po ok. godzinnej jeździe dotarliśmy do Tułowic, gdzie był zaplanowany piknik z ogniskiem w Osadzie Puszczańskiej. Pociąg miał jednak jechać jeszcze do Wilcza Tułowskiego (stacja dalej), gdzie była zaplanowana zmiana kierunku jazdy. Tymczasem większość uczestników wysiadła - chyba już zgłodnieli i poczuli zapach pieczonych kiełbasek. My również wysiedliśmy. Sądziłem, że w tej sytuacji oblot składu zostanie wykonany już w Tułowicach i relacja zostanie skrócona. Pociąg jednak ruszył, i to jedynie z kilkoma pasażerami na pokładzie.
Nam niestety nie udało się już dosiąść, by móc dojechać do Wilcz Tułowskich. Poczłapaliśmy więc na ognisko. Smażenie kiełbas, browarkowanie i byczenie trwało ponad dwie godziny. Następnie uczestnicy wrócili do składu i punktualnie o 13:44 pociąg ruszył w drogę powrotną. Mieliśmy teraz genialną miejscówkę - na schodach ostatniego wagonu. Wiaterek wiał, słońce świeciło. Czuliśmy się jak w piosence Krzysztofa Klenczona "Kronika Podróży - Ciuchcią w nieznane". Podczas jazdy można było otwierać drzwi czołowe by nakręcić filmik z uciekającym torem.
W Sochaczewie byliśmy przed 15:00. Na ostatku baterii w aparacie zdążyliśmy jeszcze strzelić kilka fotek w muzeum, w świetle popołudniowego słońca. O 15:50 wsiedliśmy w bezpośrednią TLK-ę do Lublina. W Warszawie pożegnałem się z towarzyszami podróży i udałem się na kawę do wagonu barowego, gdyż zacząłem już na dobre zasypiać. Zastanawiam się jak może opłacać się biznes prowadzenia wagonu barowego skoro frekwencja jest mierna, a w załodze pracują aż trzy osoby. Ale to taki komentarz na marginesie.
Galeria fotek:

Fragment ekspozycji w budynku dworca Sochaczew Wąskotorowy
Ekspozycja taboru:










Parowóz bezogniowy
Wąskotorowy elektrowóz







Przejazd pociągiem:

Pani kierownik pociągu
Wnętrze wagonu


Tułowice Sochaczewskie - uczestnicy ruszają na piknik




Skład po zmianie kierunku wrócił z Wilcz Tułowskich



Rumun manewruje po powrocie do Sochaczewa
I Wyprawa - Sochaczewska Wąskotorówka
Ekipa: Ewa, Piotrek, Karol
W sobotę, 1 października uczestniczyliśmy w przejeździe Sochaczewską Koleją Muzealną, połączonym ze zwiedzaniem muzeum i piknikiem przy ognisku.
Relacja Karola:
Wyjechałem z Lublina o 4:55, aby ok. 7:30 być na dworcu wschodnim w Warszawie. Tam spotkałem się ze znajomymi z Grupy Poetyckiej "WARS" - Ewą oraz Piotrkiem. Razem pojechaliśmy KM-em do Sochaczewa. Pociągiem tym przybyło sporo uczestników imprezy. Była ona skierowana przede wszystkim do emerytowanych pracowników kolei. Kolega Piotr, dzięki swojemu działaniu jako wolontariusz w Muzeum Kolejnictwa, zdobył zaproszenia, za co należy mu się stokrotne dzięki.

Ok. 9:30 dotarliśmy do sochaczewskiego muzeum kolei wąskotorowych, oddziału Muzeum Kolejnictwa w Warszawie. Po godzinie 10:00 wyjechaliśmy pociągiem retro w kierunku Puszczy Kampinoskiej. W planach było, aby nasz skład ciągnął parowóz, ostatecznie okazało się, że podłączony został Rumun Lxd2. Za to wagony były bardziej stylowe, wewnątrz wykończone drewnem. Podróż odbyliśmy na miejscach siedzących, przy oknie. Po ok. godzinnej jeździe dotarliśmy do Tułowic, gdzie był zaplanowany piknik z ogniskiem w Osadzie Puszczańskiej. Pociąg miał jednak jechać jeszcze do Wilcza Tułowskiego (stacja dalej), gdzie była zaplanowana zmiana kierunku jazdy. Tymczasem większość uczestników wysiadła - chyba już zgłodnieli i poczuli zapach pieczonych kiełbasek. My również wysiedliśmy. Sądziłem, że w tej sytuacji oblot składu zostanie wykonany już w Tułowicach i relacja zostanie skrócona. Pociąg jednak ruszył, i to jedynie z kilkoma pasażerami na pokładzie.
Nam niestety nie udało się już dosiąść, by móc dojechać do Wilcz Tułowskich. Poczłapaliśmy więc na ognisko. Smażenie kiełbas, browarkowanie i byczenie trwało ponad dwie godziny. Następnie uczestnicy wrócili do składu i punktualnie o 13:44 pociąg ruszył w drogę powrotną. Mieliśmy teraz genialną miejscówkę - na schodach ostatniego wagonu. Wiaterek wiał, słońce świeciło. Czuliśmy się jak w piosence Krzysztofa Klenczona "Kronika Podróży - Ciuchcią w nieznane". Podczas jazdy można było otwierać drzwi czołowe by nakręcić filmik z uciekającym torem.
W Sochaczewie byliśmy przed 15:00. Na ostatku baterii w aparacie zdążyliśmy jeszcze strzelić kilka fotek w muzeum, w świetle popołudniowego słońca. O 15:50 wsiedliśmy w bezpośrednią TLK-ę do Lublina. W Warszawie pożegnałem się z towarzyszami podróży i udałem się na kawę do wagonu barowego, gdyż zacząłem już na dobre zasypiać. Zastanawiam się jak może opłacać się biznes prowadzenia wagonu barowego skoro frekwencja jest mierna, a w załodze pracują aż trzy osoby. Ale to taki komentarz na marginesie.
Galeria fotek:
Ekspozycja taboru:
Przejazd pociągiem: